Początek lat 80-tych XX wieku, rząd nowozelandzki płaci 5000$ za każdy akr ziemi, z którego usuwa się krzewy winogron. Na rynku królują wina w stylu sherry, ewentualnie nieudane Müller-Thurgau i hybrydy, a Nowozelandczycy traktują swoje wina jak zło konieczne i kupują głównie importowane butelki. W takich właśnie okolicznościach przygody Australijczyk David Hohnen postanowił produkować wina z Sauvignon Blanc w nieznanym nigdzie regionie Nowej Zelandii, Marlborough. A winnica przejęła nazwę zatoki, która od wschodu otacza region – Cloudy Bay.

Zatoka Cloudy Bay w Marlborough

Zatoka Cloudy Bay w Marlborough
Oczywiście przyjaciele Hohnena zdecydowane odradzali wszelkie ruchy na maoryskiej ziemi, w końcu o tamtejszych winach nikt nie słyszał, a jednocześnie australijski przemysł winiarski rozwijał się w zawrotnym tempie. David jednak miał swoją wizję, którą za wszelką cenę postanowił zrealizować i pokazać całemu światu, że jego intuicja nigdy nie zawodzi. Decyzja była tym bardziej łatwiejsza, że w 1984 Hohnen poznał obiecującego 25-letniego winemakera, Kevina Judda, który swoją pasją i przekonaniem o nowozelandzkim potencjale przekonywał wszystkich wkoło. W tamtym czasie Kevin pracował dla winnicy Selaks, rodzinnego biznesu potomków dalmackich imigrantów, którzy swoją produkcję prowadzili na północnej wyspie, w okolicach Auckland. To właśnie tutaj Judd zaczął sprzeciwiać się produkcji win wzmacnianych, a w zamian za to przekonał rodzinę Selaksów do posadzenie Sauvignon Blanc.
W 1985 Hohnen bierze 1 milion dolarów kredytu i wraz z Juddem kupują 40 ton winogron z Marlborough, transportują je do zakontraktowanej winnicy w Gisborne i tam Judd sekretnie (ciągle pracował dla Selaks), przez telefon, przekazuje swoje instrukcje. W taki oto sposób powstaje pierwszy rocznik Cloudy Bay, wina które o 180 stopni zmieniło nowozelandzkie oblicze wina.
Widząc potencjał gron i produkowanego wina obaj panowie przenoszą się do Marlborough, gdzie kupują 60 hektarów ziemi przeznaczonej na wypas owiec i uprawę jęczmienia. Oczywiście natychmiastowo ziemia zmienia swoje przeznaczenie, posadzone zostają krzewy Sauvignon Blanc oraz powstają budynki winnicy. A tak oto Hohnen wspomina rocznik ’86 i współpracę z Juddem:
By the time the ’86 vintage came around, it was awesome. We were on a roll that nobody had ever imagined. I was crapping myself initially, raising that million dollars – it was pretty dangerous. But I had con dence in Kevin as a wine maker. He’d made successful wines with very, very average fruit at Selaks. So if we gave him decent fruit from Marlborough, we had every expectation he’d do a very good job – and he sure did.
Kolejne roczniki Cloudy Bay to sukces za sukcesem i w latach 90-tych Cloudy Bay stało się poszukiwanym na całym świecie winem, które zachwycało wszystkich, począwszy od sommelierów, przez MW, do przeciętnych konsumentów. Każdy chciał spróbować Sauvignon Blanc z Cloudy Bay! O źródłach sukcesu Kevin mówi tak:
We made sure we were making really good wine every year because there were a lot of shit years back then that made it really tough go ing. And if it wasn’t good enough, it didn’t go in the bottle – let someone else put it in their bottle. There was a bit of early Cloudy Bay Pinot that wasn’t good enough that was sold to the rowing club – Rowers’ Red.
Z czasem sprawy w winnicy zaczęły się powoli zmieniać, szczególnie gdy udziały w firmie powoli były wyprzedawane, a Kevin musiał spędzać więcej czasu na telefonie i w samolotach niż przy produkcji wina. Z roku na roku zgrany zespół zaczął się wykruszać, a nowi zarządcy wyrażali większe zainteresowanie zarobkami i marketingiem, niż wysoką jakością wina.
Ivan Sutherland oraz James Healy, założyciele znanej winnicy Dog Point, z którymi przez wiele lat Kevin współpracował w Cloudy Bay, zaczęli namawiać swojego przyjaciela na wyrwanie się z korporacji i współpracę z nimi. Decyzja nie była łatwa, w końcu w Cloudy Bay Kevin spędził 25 lat i budował jej sukces przez te wszystkie lata. W 2009 roku zapadła jednak ostateczna decyzja, Kevin Judd odchodzi z Cloudy Bay, podpisuje kontrakt z Dog Point na zakup ich winogron i rozpoczyna nowy biznes pod nazwą Greywacke, nazwą którą zarejestrował już w 1993 roku. Pół roku później Kevin pracował już nad swoim pierwszym nowym rocznikiem 🙂
And for many years I wondered whether I ever would set up my own company but in the end I decided that I should give it a go or live to regret it. Hopefully, I won’t live to regret it.
Skaczemy 7 lat w przyszłość do kwietnia 2016 roku, kiedy to polecieliśmy do Marlborough i spotykamy Kevina w jego winnicy, rozmawiamy o jego historii, winach, regionie i fotografiach. Chociaż tak naprawdę ciężko to nazwać rozmową, gdyż Kevin nie jest osobą zbyt wylewną, woli aby jego wina i zdjęcia mówiły same za siebie, te formy wyrazy zecydowanie są bliższe jego sercu.
Degustację oczywiście zaczynamy od Sava zebranego w 2014 roku, a ten dostępny jest w dwóch postaciach – jako klasyczny Sauvignon Blanc oraz jako Wild Sauvignon. Ten pierwszy mógłby robić za wzór typowego nowozelandzkiego Sauvignona, bardzo świeży, zielony i cytrusowy, pachnący trawą, ziołami, agrestem, białą porzeczką, marakują, brzoskwiniami i skórką pomarańczy. Ten drugi to wyselekcjonowane grona, dzika fermentacja, 6 miesięcy leżakowania na osadzie z drożdży w starych beczkach z francuskiego dębu. Dostajemy tutaj zdecydowanie wielowarstwowe wino, ze świetną teksturą i obłędnymi zapachami brzoskwiń, zielonej herbaty, trawy, migdałów, pomarańczy, kiwi, marakui i mango. Niesamowicie złożone i długie wino. Graywecke Wild Sauvignon to z pewnością jeden z najlepszych Sauvignonów z Nowej Zelandii!
Chardonnay 2013, lekko potraktowane beczką (20% nowego francuskiego dębu), to przykład, że Chardonnay w kraju kiwi potrafi dać niezwykłe rezultaty. Dostajemy tutaj pięknie poukładane aromaty pieczonych jabłek, grejpfruta, fig, brzoskwiń i lekko przypalonych tostów z masłem. W ustach sporo świeżości, która idealnie wspiera dość sporą strukturę tego wina.
Riesling 2014, to styl półwytrawny (20g/l), interesujący, jednak mnie nie do końca przekonał. Znajdziemy tutaj sporo moreli, czerwonych jabłek, miodu, skórki pomarańczy i limonki.
Pinot Noir 2013 to 16 miesięcy w beczkach (40% nowych). Aromaty lekko przejrzałych czereśni, jeżyn, malin , słodkich truskawek i świątecznych przypraw. Dzięki pozostawieniu części kiści w całości wino ma niezwykle interesującą teksturę, która zdecydowania dodaje tutaj kolorytu.
Na koniec słodki Riesling z późnego zbioru z 2011 roku. I ten Riesling zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu. Pachniał miodem, skórką z pomarańczy, brzoskwiniami w syropie, ananasem, morelową marmoladą i cytrusami. Kwasowość idealnie radziła sobie ze 120 gramami cukru, tworząc idealne napięcie między słodyczą a świeżością.
Przed odjazdem Kevin obdarował nas jeszcze swoją pierwszą książką The Landscape of New Zealand Wine, która za pomocą przepięknych fotografii Kevina opowiada o regionach i winach Nowej Zelandii 🙂
Na zdrowie! 🍷