Degustacja Alzacji z DELiWINA

Guillaume Deliancourt, który wraz ze swoją żoną prowadzi DELiWINA poprosił mnie o pomoc w organizacji serii degustacji sprowadzanych przez nich win. Niestety w Poznaniu mało się dzieje jeśli chodzi o degustację (porównuję to głównie z Warszawą, gdzie wydaje się, że kilka razy w tygodniu coś się dzieje), więc oczywiście pozytywnie odpowiedziałem na propozycję. Postanowiliśmy rozpocząć od podstawowych win alzackich od Dopffa. Pierwszym wyzwaniem było znalezienie odpowiedniego miejsca w Poznaniu, gdzie taką degustację można zorganizować (DELiWINA ma siedzibę na ulicy Aroniowej, czyli na samych obrzeżach Poznania, co raczej ograniczyłoby możliwości dojazdu dla osób z głównej części miasta). Dzięki wytrwałości Guillaume  w końcu udało się znaleźć restaurację niedaleko Starego Rynku, gdzie mogliśmy zorganizować spotkanie przy winie i przekąskach. Drugim problem była liczba osób chętnych do wzięcia udziału w degustacji. Oprócz kilku moich znajomych i  dwóch znajomych Guillaume nie było chętnych, w pewnym momencie zacząłem aż wątpić w sens organizacji spotkania. Okazało się jednak, że kilka osób z jednej z poznańskich firm zdecydowało się wspólnie przyjść na degustację. Pomyślałem, że może być z tego coś fajnego. Kilka osób początkujących  w temacie wina i kilka bardziej zaawansowanych – może wyjść z tego ciekawa dyskusja. Niestety przeliczyłem się.

Okazało się, że firmowa część uczestników spotkania wolała się bawić (dosłownie) we własnym gronie nie zważając na to co mamy im do przekazania (chociaż ja w zasadzie w pewnym momencie nawet przestałem próbować), liczyło się jedynie spotkanie towarzyskie. Generalnie jestem za dobrą zabawą, ale jednak jeśli przychodzi się na degustację, to wypadałoby uszanować pewne podstawowe zasady. Koniec końców mimo lekko zepsutego humoru dobrze rozmawiało się z grupka zainteresowanych winem osób. A my z Guillaume się nie poddajemy i będziemy szukać nowego miejsca i może nowej formuły degustacji.

A co z winami? Jak wypadły produkcje rodziny Dopff? Według mnie bardzo dobrze. Muszę przyznać, że mam lekki sentyment do Alzacji, bo to alzacki Riesling był pierwszym winem, które mnie zauroczyło i pokazało piękno winnego świata.
Próbowaliśmy następujące butelki (wszystkie z rocznika 2009):

Sylvaner – pięknie orzeźwiający cytrynowo limonkowy. Idealny na sierpniowy gorący wieczór w ogrodzie lub na pikniku.
Pinot Bianc – owocowo-kwiatowy z dobrze zarysowaną kwasowością. Na pewno jest to świetny towarzysz wszelkiego rodzaju posiłków.
Riesling – na początku trafiają do nas owoce – brzoskwinia z ananasem, suszone morele, później ten Riesling pokazuje również swoje mineralne oblicze z naftą na czele.
Pinot Gris – wyraziste wino z nutami miodu, moreli, suszonych owoców, ale jednocześnie z odrobiną orzeźwienia. Ciekaw jestem jak smakowałoby w jakiś cieplejszy dzień.
Gewurztraminer – tutaj aromaty uderzyło od razu: liczi, róża, miód, goździki.  Jak o zwykle bywa przy tym szczepie było to najbardziej wyraziste wino wieczoru. Z pewnością wielbiciele Gewurztraminera polubią tę butelkę.
Pinot Noir – obawiam się, że trochę to wino straciło na tym, że było podane po silnym Gewurztraminerze. Pinot wypadł tutaj dość blado – w nosie były winie i trochę ciemnej ziemi. W ustach lekkie, przyjemne, choć raczej przeciętne.

You Might Also Like