Wiosna, koniec września, piątek wieczór, chodzimy po markecie i szukamy wina na weekend. Stoimy przed ciężkim wyborem: Merlot z australijskiego regionu Orange VS Riesling z nowozelandzkiego Nelson? Miłość do Rieslinga wygrała, idziemy już do kasy, gdy kątem oka dostrzegam butelkę Esk Valley Verdelho 2015. Myślę sobie:
Verdelho? Ale ktoś walnął chochlika na etykiecie! Przecież nie pisze się Verdelho, tylko Verdejo!
Oczywiście ten chochlik wzbudził moją ciekawość, no i dawał znakomitą możliwość wyśmiania go na facebooku. Wróciliśmy do domu, wino trafiło do kieliszka, a ja szybko zacząłem szukać informacji, czy to jakaś wadliwa seria etykiet nam się trafiła, czy po prostu nikt w Esk Valley nie wie jak się pisze Verdejo?! Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy przeczytałem:
Verdelho is a traditional and famous variety originally from the Portuguese island of Madeira where for many centuries it has been used in the production of fortified wine.
O mamo! Facepalm na całego 😱 Ale ze mnie idiota! Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło: po pierwsze, już nigdy nie zapomnę, że Verdelho to szczep z Madeiry; po drugie, mogę teraz Wam opisać moje wrażenie z próbowania nowozelandzkiej wersji Verdelho 😀
Wino przepełnione jest owocami tropikalnymi i mandarynką, podbitymi lekką wanilią i tostami, z zadziorną cytrynową kwasowością. Wino jest po prostu przepyszne! Idealne na ciepłe dni, gdy człowiek ma dość już Savów i ma ochotę na coś innego, co przyniesie równie dobre orzeźwienie.
To była dla mnie jedna wielka lekcja winnej pokory! A Wy pamiętacie swoje lekcje?
Na zdrowie! 🍷