Idąc na degustację win Dom Pérignon zastanawiałem się, czy skromnemu francuskiemu mnichowi przeszło kiedykolwiek przez myśl, że jego imieniem będzie nazwane jedno z najlepszych win na świcie? Czy, gdy eksperymentował z produkcją wina, po raz pierwszy mieszając różne grona w celu podniesienia jakości wina, widział oczami wyobraźni rzeźbę swojej osoby przed budynkiem wielkiego domu szampańskiego Moët & Chandon w Epernay. Czy podczas swojej codziennej modlitwy przychodziły mu myśli, że wino z jego imieniem na etykiecie będzie serwowane na ślubie brytyjskiego księcia. Czy, gdy odkrył metodę produkcji wina musującego poprzez drugą fermentację w butelce, był przekonany że ludzie będą w stanie zapłacić 25 tysięcy euro za butelkę sygnowaną jego nazwiskiem?
Nie znam odpowiedzi na powyższe pytania, jednak jestem przekonany, że z pewnością mnich zwany Dom Pérignon nie spodziewał się, że 300 lat po jego śmierci na dalekim lądzie Nowej Zelandii bloger z Polski będzie degustował wina i wspominał jego historię.
A co degustowałem?
Zaczęliśmy od Dom Pérignon 2006, obecnie najmłodszego dostępnego rocznika. I już przy tym winie wiedziałem, że ta degustacje nie będzie podobna do żadnej innej, w której uczestniczyłem. 2006 rocznik pełen był zapachów drożdżowych, migdałowych, dymu z papierosa i kruchych papierówek. W ustach mocno cytrusowe i bardzo delikatne. Przepiękne, zresztą jak cała degustacja.
Druga butelka to rocznik 2005. Tutaj więcej było przypieczonej chlebowej skórki, truskawek z bitą śmietaną, odrobiny herbatników i zielonej herbaty z jaśminem. W ustach piękna kwasowość, trzymająca podniebienie w napięciu aż do samego końca długiego finiszu.
2004, kolejny rocznik i kolejne zupełnie inne wino. Tutaj kwasowość wyszła na najwyższy poziom, doszła do tego słoność i aromat szynki prosciutto, kruchość czerwonych jabłek. Po chwili w kieliszku doszły aromaty czerwonych owoców, delikatnej wanilii, migdałów, kakao, ogniska i tytoniu.
2003 Rose to wręcz dziki, rustykalny róż pachnący poziomkami, malinami, suszonymi pomidorami, surowym mięsem, pieczonymi jabłkami, grzybami z odrobiną słodkiego karmelu. W ustach ciut cięższe od rocznika 2004, ale wciąż z piękną rozłożystą kwasowością.
2004 Rose to zupełnie inna bajka. Mamy tutaj maliny, białą porzeczkę, granat, figi, truskawki z bitą śmietaną, herbatniki, lawendę i zioła. W ustach dochodzi delikatna goryczka i znów podkreślająca każdy smak kwasowość.
Na koniec do kieliszków trafiło P2 1998. P2 to Second Plenitude, czyli w wolnym tłumaczeniu druga pełnia (a może bardziej pełność? Jak to cholerstwo przetłumaczyć na polski?). O co chodzi? Otóż uznaje się, że Dom Pérignon osiąga 3 stopnie pełności (dojrzałości?), pierwszy to okres od zbiorów do ok 8 lat po zbiorach, drugi to 15-20 lat od zbiorów i trzeci to wino w wieku co najmniej 20-30 lat. Dom Pérignon z serii P2 to wina dłużej trzymane na osadzie oraz później wypuszczone na rynek, wszystko z myślą, aby dać konsumentom jak największą wartość z drugiej pełni (a może szczytu?) wina. I przy tym kieliszku miałem dosłownie ciarki na plecach. W nos uderzyły zapachy herbatników, kakao, grejpfrutów, truskawek, dojrzałych gruszek, ziół, zielonych pomidorów, przypalonych migdałów i pomarańczowej marmolady. Ekstra delikatne, ale jednocześnie pełne i konkretne. Najlepszy bąble jakie piłem do tej pory? Z pewnością!
Jaki jest wspólny mianownik tych win? Oczywiście jakość, złożoność, wielowymiarowość, finisz, a może nawet i magia? No i to, że szkoda je tak po protu otwierać w czasie Sylwestra. Otworzone w pośpiechu i harmidrze będą bardzo nieśmiałe i skryte. Dom Pérignon potrzebuje przestrzeni oraz chwili spokoju i skupienia, aby pokazać swoje całe piękno.
Na zdrowie! 🍾🍾🍾
Na koniec kilka ciekawostek dla winnych geeków:
- Do Dom Pérignona nie używa się w ogóle gron z Pinot Mounier, zatem wszystkie wina produkowane są wyłącznie z Chardonnay oraz Pinot Noir.
- Zwykle stosunek Chardonnay i Pinot Noir to 50-50, nigdy żaden ze szczepów nie stanowi więcej niż 60% kupażu.
- Dom Pérignon produkowany jest wyłącznie w najlepszych rocznikach i zawsze jest to wino rocznikowe.
- Do produkcji Dom Pérignon wykorzystuje się grona z 17 grand cru oraz jednego premier cru.
- W 1964 roku ostatni raz używano dębowych beczek do produkcji Dom Pérignona. Od kolejnego rocznika zaczęto stosować cementowane zbiorniki, a później również zbiorniki ze stali.
- Dom Pérignon tworzony jest wyłącznie z najlepszych gron i z najlepszego soku, wszystko z myślą o jak najwyższej jakości.