Niewielu Europejczyków kojarzy fakt, że przed przybyciem Brytyjczyków w XVII wieku, na terenach Nowej Zelandii żyły wyłącznie plemiona Maorysów. Maorysi mieli swoją kulturę, swoje zwyczaje i nie potrzebowali Brytyjczyków do szczęścia. Korona Brytyjska jednak nie chciała odpuścić nowych terenów i w końcu w 1840 roku podpisano traktat w Waitangi, w którym zostały ustalone zasady współpracy między plemionami maoryskimi, a Brytyjczykami. Okazuje się, że jednak podpisany dokument nie był w pełni poprawnie przetłumaczony z Angielskiego na Maoryski, przez co do dzisiaj w czasie obchodów święta Waitangi na ulicach można spotkać protesty Maorysów. Dodatkowo nieustające konflikty na przestrzeni lat, zwiększające się wpływy Europejczyków, epidemie chorób i ciągłe marginalizowanie Maorysów spowodowało, że ich populacja znacznie spadła w XVIII i XIX wieku. Dopiero na początku wieku XX zaczęto aktywnie wspierać Maorysów w utrzymywaniu ich praw oraz w ich asymilacji z brytyjskim środowiskiem. Wraz z tym zaczęto odkrywać i pielęgnować niezwykłą historię i kulturę Maorysów. W tej chwili prawie na każdym kroku można spotkać znaki i miejsca poświęcone kulturze i wierzeniom Maorysów. A niektóre zwroty z języka maoryskiego takie jak Kia Ora (maoryskie powitanie) lub Aotearoa (Nowa Zelandia, kraj białych obłoków) są powszechnie używane przez anglojęzyczne społeczeństwo.
W czasie ostatnich świąt wielkanocnych mieliśmy okazję pojechać do Waitangi, czyli do miejsca, gdzie w 1840 roku podpisano traktat maorysko-brytyjski. Mogliśmy tam trochę bliżej poznać kulturę, zwyczaje i historię pierwszych osadników na terenie Nowej Zelandii.
Obecnie szacuje się, że Maorysi stanowią około 15% całkowitej ludności Nowej Zelandii. Większość z nich żyje jednak trochę na uboczu społeczeństwa i ogranicza swoje kontakty jedynie do osób pochodzących z ich grupy etnicznej.
A dlaczego o tym wszystkim piszę? Ano dlatego, że w ramach świętowania Dnia Sauvignon Blanc piliśmy wino Tohu Sauvignon Blanc 2014. Tohu to pierwsza winnica na świecie stworzona przez i będąca w rękach Maorysów. Dlaczego ma to znaczenie? Otóż Maorysi przewiązują bardzo dużą uwagę do natury, z którą starają się żyć w przyjaźni. Tohu tak pisze o sobie:
As a Māori company, we have a strong spiritual connection to the land, to our culture and a tradition of kaitiakitanga, guardianship of our natural resources.
Potwierdzeniem tego podejścia jest umieszczenie znaku koru na etykietach win. Koru to symbol wzrostu, życia oraz środowiska.
Tohu ma swoje winnice w regionie Marlborough, a dokładniej w Dolinie Awatere, położonej 200 metrów nad poziomem morza. Tamtejszy klimat jest chłodniejszy, ale też bardziej suchy niż w innych miejscach Marlborough, dzięki czemu winogrona mają więcej czasu na powolne dojrzewanie.
Tohu produkuje wina nie tylko z Sauvignon Blanc, ale również z Rieslinga, Pinot Noir, Pinot Gris i Chardonnay. Mają też kawałek ziemi w Hawke’s Bay, gdzie uprawiają Merlota.
Jak smakuje ich podstawowy Sav z 2014? Od samego początku uderza aromatami białej i czerwonej porzeczki. Do tego dochodzi agrest, zioła, trawa cytrynowa i szparagi. W ustach agrest, marakuja, brzoskwinie i ogrom cytrusów. Usta, jak na Sauvignon Blanc przystało, bardzo świeże, orzeźwiające i przepełnione kwasowością. Finisz dość długi, porzeczkowo-limonkowy.
Na zdrowie!