Myślisz Nowa Zelandia to Sauvignion Blanc. Myślisz Sauvignon Blanc to Dolina Loary i jej znakomite apelacje Sancerre i Pouilly Fume. Czy zatem Nowa Zelandia, a w szczególności jej najbardziej znany region Marloborough, jest jak Dolina Loary? A może Nowa Zelandia bardziej przypomina jakiś inny europejski region?
Pomyślmy chwilę i odpowiedzmy sobie na kilka pytań: Jaki region znany jest z mocno owocowych, aromatycznych i niebeczkowych win. Win, które produkowane są z pojedynczych odmian winorośli. Region z klimatem morskim, który zaczął zdobywać popularność w latach 80-tych i 90-tych XX wieku? A na począktu obecnego wieku był już tak znany, że producenci z innych regionów zastanawiali się jak oni to robią, że sprzedają wino produkowane bez użycia dębu za wyższą niż inni cenę? Oczywiście jedną z odpowiedzi jest Marlborough. Ale jeśli odpowidzieliście Rias Baixas, to również bardzo dobrze! Co prawda Rias Baixas to królestwo szczepu Albariño, a nie Sauvignon Blanc, ale cała reszta to pasmo podobieństw.
Niestety oba te regiony zmagają się też ze sporym problemem: po pierwszym zachłyśnięciu się ich owocowością, szczerością i pełnią aromatów przychodzi nuda. Butalka po butelce jest taka sama.
Na szczęście zarówno w Rias Baixas jak i w Marloborough producenci zaczynają zauważać ten problem i próbuję tworzyć wina inne, ciekawsze, intrygujące. Wystarczy zauważyć, że pojawia się coraz więcej Sauvignonów i Albariño produkowanych z użyciem beczek dębowych. Zwykle nie są to jednek ociężałe wina przypominające beczkowe Chardonnay, a raczej wina, w których dąb dodaje trochę ciała i charakteru. Inne nowości to dłuższe trzymacie soku na osadzie, dzięki czemu wina mają mniej owocowy charakter, ale za to zyskują na różnorodności aromatów. Trzecim krokiem na przełamanie nudy jest produkcja wina z innych odmian niż Sauvignon i Albariño. Na przykład w Rias Baixas stawiają na Caíño Blanco oraz na Mencie. W Marlborough natomiast coraz więcej widać Gruner Veltlinera i Pinot Noir.
Kilka dni po przyjeździe do Auckland nasz przyjaciel zapytał nas co udało nam się spróbować od momentu przylotu. Odpowiedzieliśmy, że kilka butelek Sauvignon kupiliśmy. Na to on z uśmiechem powiedział:
Zobaczycie, za rok nie będziecie mogli patrzeć na Sauvignony z Marlborough.
I coś w tym jest. Po 3 miesiącach rzadko sięgamy po Sav-a, częściej wybieramy Pinoty (zarówno Gris jak i Noir), Syrah i inne ciekawostki, które nam wpadną w oko. Jak wiadać pomysł z eksperymentami w winnicy może wyjść na dobre, Oczywiście winomaniacy na całym świecie cały czas będą poszukiwali aromatycznych, owocowych bomb z Marlborough i Rias Baixas, jednak z pewnością jest na rynku sporo miejsca na inne oblicze tych dwóch młodych regionów.
A Wy co myślicie? Wolicie czyste Savoigniony z Marlborough i Albariño z Rias Baixas, czy raczej coś nowego?