Winny Wtorek #122 – Nowa Zelandia 1985

Jaki jest temat, na wzmiankę którego wszystkim winomaniaków krew zaczyna szybciej płynąć w żyłach, źrenice się rozszerzają i podnosi się poziom adrenaliny? Nie, nie chodzi o święto Beaujolais Nouveau, a o wina ze starszych roczników, czym starsze tym ciekawsze, czym trudniej dostępne, tym większy powód do dumy i radości. Sam jeszcze niedawno pisałem o butelce Risevaltesa z 1945 roku i związanych z nią emocjach. Już nie mogę doczekać się relacji pozostałych Wtorkowiczów, bo dzisiejszy temat to właśnie wina wiekowe. Oczywiście z pewnością każdy z nas przez termin wino wiekowe będzie rozumiał coś innego, więc może to być wyjątkowo ciekawy Winny Wtorek.

Nie zdziwiłbym się, gdyby moja propozycja, przy wygrzebanych z piwnic Koleżanek i Kolegów butelkach, okazała się raczej młodziakiem. Jednak jeśli weźmiemy pod uwagę, że komercyjna produkcja wina w Nowej Zelandii rozpoczęła się tak naprawdę w połowie lat 70-tych XX wieku, to moja butelka St Nesbit z 1985 roku może robić prawie za archeologiczne znalezisko.

St Nesbit to malutka winnica, jakieś 30 kilometrów na południe od Auckland. Nie ma tu mowy o żadnym z rozpoznawalnych regionów Nowej Zelandii, jednak uważni czytelnicy bloga wiedzą bardzo dobrze, że okolice największego miasta NZ obfitują w perełki. Jedną z nich jest właśnie St Nesbit, która specjalizuje się w prawobrzeżnych bordoskich kupażach (głównie merlot z cabernet franckiem, dodatkiem petit verdot i odrobiny sauvignona).

Jak prezentuje się ta „prahistoria” Nowej Zelandii, czyli rocznik 1985? W tym wypadku wypadła dość słabo niestety. Owoc już przygasły, ledwo zauważalny, do tego klimaty mocno jesienno-leśne. W ustach taniny w zasadzie nieobecne, kwasowość wybija się przed szereg, oliwkowo-paprykowy finisz próbuje ratować sytuację, ale jest już na to za późno.

Cóż, takie to już życie starszych butelek – dla niektórych 30 lat to dopiero rozgrzewka, dla innych to już emerytura. Ale przecież właśnie to w winie tak bardzo kochamy, to właśnie dlatego krew zaczyna szybciej płynąć w żyłach, źrenice się rozszerzają i podnosi się poziom adrenaliny!

Winniczki piły Rioję z 1998 i wygląda na to, że była w doskonałej kondycji.

Na zdrowie!

You Might Also Like