Pamiętacie jak pisałem, że Sauvignon Blanc w większych dawkach może się nudzić? Na szczęście istnieją nowozelandzcy producenci, którzy nie boją się tworzyć wina, które stoją w opozycji do światowego trendu świeżych i napakowanych aromatami agrestu, trawy i owoców tropikalnych Sauvignonów. Jednym z takich producentów jest Hans Herzog. Jego Sauvignon Blanc z 2011 rokum fermentowany w beczce na osadzie, jest winem, które wprawiłoby w osłupienie niejednego winomana.
Oczywiście jest tutaj spora owocowość i trawiastość, ale poza tym miód i pięknie skomponowane aromaty odbeczkowe – wanilia, kokos i tosty. I jak trafnie zauważyła moja żona, wino pachniało po prostu wieczorem spędzonym latem na jeziorem w lesie. Wszystko pięknie zintegrowane i podkreślone mocną kwasowością w ustach.
Wino towarzyszyło nam do makaronu ze szpinakiem i jajkiem w koszulce. Kwasowość świetnie pasowała do słonej szynki parmeńskiej, beczkowy klimat dopełniał się ze śmietaną, a trawiastość świetnie komponowała się ze szpinakiem.
Oby więcej tak odważnych producentów, którzy będą potrafili pokazać inne oblicze Sauvignona i przekonać do niego winomanów.
A sam pan Herzog jest postacią bardzo ciekawą. Więcej o nim i jego winach, w jednym z kolejnych postów.
Na zdrowie!