Willunga 100 – pyszna Australia

Muszę przynać, że przyjeżdżając do Nowej Zelandii liczyłem, że uda mi się poznać nie tylko nowozelandzkie wina, ale również te z sąsiadującej Australii. Okazało się jednak, że o wina australijskie nie jest tutaj tak łatwo. Oczywiście o wina z krainy kangurów jest i tak łatwiej niż o wina z Europy, jednak wybór nie jest tak duży jakiego się spodziewałem.

Całe szczęście ostatnio miałem okazję uczestniczyć w degustacji, na której swoje wina prezentowało kilku wyśmienitych producentów, więc na najbliższe kilka postów przeniesiemy się do Australii.

Przy pierwszym stoliku spotkałem przedstawicieli winnicy Willunga 100, którzy produkują swoje wina w regionie McLaren Vale. McLaren Vale to stosunkowo niewielki obszar, jakieś 30 km na południe od Adelaidy. Pierwsze krzewy zostały zasadzone tam w latach 30-tych XIX wieku, więc jak na standardy Nowego Świata, to region może się pochwalić już sporą dawką doświadczenia. Tamtejszy klimat określany jest jako śródziemnomorski, z długim ciepłym latem oraz chłodzącymi bryzami znad oceanu. Znajdziemy tam gleby głównie piaskowe i gliniaste, a także skrawki tak zwanej czerwonej ziemi (terra rosa), z której znany jest region Coonawarra. Królują tutaj czerwone odmiany: Shiraz, Cabernet Sauvignon i Grenache, ta ostatnia często ze starych krzewów. Z białych odmian znajdziemy Chardonnay, Sauvignon Blanc i Viognier.

Willunga 100 to młody projekt (pierwszy ich rocznik to 2005), który zapoczątkowany został nie przez byle kogo, bo przez Davida Gleave MW, Michaela Hill-Smitha MW oraz Johna Ratcliffe’a. Panowie doszli do wniosku, że brakuje na australijskim rynku win, które byłyby pomostem między tanią masówką i drogimi markami klasy premium. Ich filozofia?

Our goal was to bring together a team who are dedicated to making great wines that reflect the character of the grape varieties and the area in which they are grown. From our founders, to our growers, to the winemaking team, there’s a wealth of knowledge, experience and passion.

Sami nie uprawiają winogron, skupują je natomiast z małych winnic, z wybranych parcel, cały czas dbając o jakość owoców. Winemakerem obecnie jest Mike Farmilo, który od 30 lat produkuje wina w McLaren Vale, a swoje doświadczenie budował m.in. tworząc wina Penfolds. Z takim podejściem i takim zespołem ciężko by było stworzyć słabe wina.

Degustację zacząłem od Viogniera z …Adelaida Hills, jedynego wina z portfolio, które nie pochodzi z McLarenVale. W Adelaidzie jest trochę chłodniej, dzięki czemu Viognier był bardzo świeży, mineralny, z aromatami brzoskwiń, nektarynek i kwiatów.

grenache.jpg

Kolejne wino to Grenache 2013, tym razem już z McLaren Vale. Wino pachniało dojrzałymi truskawkami, malinami i śliwkami w czekoladzie. W ustach wyraźne, jedwabiste taniny, średnia+ kwasowość, średnie+ ciało i przyjemny owocowy finisz.

shiraz_viognier.jpg

Shiraz z Viognierem (95% i 5%) to piękny kupaż. Z jednej strony mocne shirazowe owoce, z drugiej delikatność i kwiatowość Viogniera. W ustach świetny balans między taninami, kwasowością i owocem. Świetne wino!

cabernet_shiraz.jpg

Cabernet Sauvignon z Shirazem to nie jest najczęściej spotykany kupaż a trzeba przyznać, że wypadł dość ciekawie. Mocne czarne owoce z dodatkiem mięty i pieprzu na długo nie pozwalały o sobie zapomnieć. Do tego mocne taniny, dużo ciała, wysoka kwasowość i piękny owocowo-czekoladowy finisz.

titiling.jpg

Na koniec wino z serii The Tithing, czyli najwyższa półka win Willunga 100, sto procent Grenache ze starych krzewów z 2010 roku. Wow! Co to było za wino! Mocne intensywne, dojrzałe owoce wręcz krzyczały z kieliszka. Do tego zioła, mokra ziemia, czekolada i aromaty świeżo zaparzonego espresso. W ustach również mocno ekspresyjne, dojrzałe taniny, wysoka kwasowość i świetny długi owocowy finisz.

Największe zaskoczenie tych win to ich cena, która nie przekraczała kilkunastu dolarów. Biorąc pod uwagę jakość jaką udało się zamknąć w kieliszku, to jest to mistrzostwo stosunku jakości do ceny. Jak widać udało się panom Gleave, Hill-Smitha i Ratcliffe zrealizować swój cel, z czego my, konsumenci możemy się tylko cieszyć 🙂

Na zdrowie!

P.S. O swoich podróżach o McLaren Vale pisze też Wine Lady.

You Might Also Like