Pierwszy kwietnia 2016, Nowa Zelandia, wyspa południowa, Centralne Otago, godzina 11:02, wyjeżdżamy z Gibbston i kierujemy się na wchód do Bannockburn. Jedziemy do Felton Road, tak, to nie prima aprilis, naprawdę jedziemy do największej legendy Centralnego Otago! W GPS wstukane mamy 319 Felton Road, Bannockburn, ale oczywiście nie jest tak prosto znaleźć poprawne skrzyżowanie. Dzwonimy do Tracy, z którą umawialiśmy naszą wizytę. Krótkie wyjaśnienie, że się pogubiliśmy i że będziemy na miejscu za 5 minut. 11:32 odnajdujemy Felton Road, widzimy już odpowiednią bramę, wjeżdżamy i rozpoczynamy ucztę dla naszych zmysłów.
Na miejscu wita nas Tracy oraz sam właściciel winnicy Nigel Greening. Nigel od razu zapowiada, że dzisiaj ma dla nas wyłącznie godzinę, bo o 12:30 musi biec przygotować obiad dla ekipy zbierającej winogrona (tak, to kwiecień, więc zbiory w pełni). Oczywiście później okazuje się, że w godzinę ciężko opowiedzieć wszystko o swojej pasji, więc z godziny robią się prawie dwie – dla nas bomba, ale załoga mogła być ciut mnie zadowolona, bo jak długo na głodnego można zbierać winogrona? 🙂
Opowieść o Felton Road zaczyna się oczywiście od historii, bo bez tego trudno zrozumieć teraźniejszość. A historia FR zaczyna się w 1991 roku, kiedy to Stewart Elms posadził pierwszy krzewy w winnicy Elms. Jednak punktem zwrotnym był rok 1998 kiedy to właśnie Nigel Greening kupił trochę ponad 8 hektarów winnic Cornish Point oraz odkupił 6 hektarów od Stewarda Elmsa. Z czasem obszar winnic się rozszerzał oraz dokupowane były nowe tereny. Obecnie Felton Road to 4 winnice: Elms (14.4ha), MacMuir (5.1ha), Calvert (4.6ha), Cornish Point (7.6ha). Większość gron z tych winnic trafia oczywiście do win Felton Road, część jednak jest sprzedawana do innych producentów, m.in. do Pyramid Valley i Craggy Range.
Wszystkie winnice uprawiane są w sposób w pełni biodynamiczny. I gdy tylko Nigel zaczyna opowiadać nam o tym, widać błysk w jego oku, a w głosie słychać pasję i przekonanie, że jest to najlepszy sposób na uprawę winorośli. Do dzisiaj pamiętam te kilka zdań:
Nie ma sensu używać pestycydów do zabijania organizmów w winnicy. Zamiast zabijać lepiej jest leczyć poprzez wprowadzanie nowych elementów – chodzi o stworzenie idealnego balansu w ekosystemie.
Można by tak siedzieć i słuchać tych opowieści godzinami. No ale my czasu za dużo nie mamy, więc podążamy za gospodarzem, najpierw podejrzeć fermentujące, świeżo zebrane grona pinot noir, a później prosto do piwnicy spróbować win z zeszłorocznych zbiorów.
Zaczęliśmy od pinotów: Calvert – skupione, precyzyjne, czerwone owoce na pierwszym planie, lekki posmak mokrego drewna i ogniska, elegancki i finezyjny finisz. Cornish Point – tutaj już mniej ascetyczna wersja pinota – śliwki, wiśnie w czekoladzie, pzyprawy. W ustach większy konkret – pełniejsze ciało, taniny wyraźniejsze, finisz pięknie owocowo-kawowy. Kolejne wina to już winnica Elms i poszczególne bloki: Block 3 – wino wspaniale jedwabnie pokrywa usta niosąc ze sobą smak czerwonych owoców i czekolady. Block 5, to tylko 10 metrów od Block 3, ale dostajemy zupełnie inne wino, bardziej kwiatowe, leśne. W ustach pełniejsze, ale z ogromną złożonością i potencjałem. Block 2 to już trochę inny sposób winifikacji, bo wyłącznie w starych beczkach. Ciągle trochę nieśmiałe, zamknięte, z obecną mineralnością i zaskakująco (ze względu na początkową nieśmiałość) długie.
Zanim przechodzimy do Chardonnay prosto z beczki, dowiadujemy się, że do produkcji większości win Felton Road wykorzystuje 25—30% całych kiście, nigdy nie używa sztucznych drożdży i zawsze zastanawia się jak zminimalizować interwencje w proces winifikacji ♥️
Chardonnay Bannockburn, czyli grona z różnych winnic, to mieszanka brzoskwiń, nektarynek, wiosennych kwiatów i mokrych kamieni. Zdecydowanie styl przypominający bardziej mineralne Chablis niż beczkową Kalifornię. Już to Chardonnay mogło grać w pierwszej lidze światowej, ale gdy spróbowaliśmy Block 2 to mieliśmy do czynienia z ekstraklasą – tropikalne owoce, wyraźne cytrusy, kwiaty, lekkie migdały i przynosząca świeżość mineralność. Bogactwo i precyzja w jednym!
Po degustacji Chardonnay Nigel spogląda na zegarek i orientuje się, że obiad sam się nie zrobi, więc biegnie do swoich kuchennych obowiązków zostawiając nas z kilkoma rarytasami w butelkach.
Pinot Noir Calvert 2014 – cały czas młode, skupione, ale już pociągające i z ogromnym potencjałem na kolejne 10-15 lat. Pinot Noir z 2008 roku to już wino otwarte, obdarzające bogactwem owoców, przypraw, drewna i lasu. Do tego pięknie ułożone taniny, umiarkowana+ kwasowość i wspaniały owocowo-czekoladowy finisz. Klasa!
Na koniec przygody z Pinot Noir próbowaliśmy rocznika 1998 (to był dopiero drugi rocznik zabutelkowany w Felton Road) – dorosłe wino, które nie kryje swoich wdzięków i dziękuje za cierpliwość. Dominują tutaj suszone śliwki, grzyby, kakao, delikatne nuty szpitalne i tytoń. W ustach finezyjne, z ciągle wyraźną strukturą, umiarkowaną kwasowością i długim finiszem. Wspaniałość! 😃
Tutaj nasza przygoda się nie kończy, bo przed nami jeszcze riesling na słodko (59 gram cukru), pięknie zbalansowany kwasowością, z aromatami dojrzałych brzoskwiń, moreli, skórki pomarańczy, ananasa w syropie i limonki. Wyśmienity deser na koniec fantastycznej wizyty!
Na koniec jeszcze fotka z Nigelem, która wychodzi tak widać poniżej (czyli nie wychodzi 😜) i ze wspaniałymi wspomnieniami jedziemy do Wanaki 🙂
W Polsce wina Felton Road kupicie w Wines United. Więcej o winnice możecie przycztać na Winicjatywie i na Wine Anorak.
Na zdrowie!