niestety na Zlot Blogosfery Winiarskiej nie mogłem dotrzeć (w tym roku odległość była za duża, w zeszłym roku sprawy zdrowotne uniemożliwiły mi przyjazd), więc nie jestem w stanie dyskutować o tym co się działo (i nie działo) na samym wydarzeniu. W Twoim tekście pojawiło się jednak kilka tez, z którymi się nie zgadzam.
Nie do końca rozumiem Twoje stawianie blogera ponad miłośnika wina. Wydaje mi się, że dla większości blogerów (winnych oczywiście) wino jest główną pasją i to ona popchnęła nas do założenia bloga. Szczerze wątpię, że ktoś najpierw zdecydował, że chce być blogerem i jako temat blogowania wybrał wino. Wino jest niestety ciągle zbyt mało popularnym zagadnieniem, aby bloger na pełen etat zdecydował się go podjąć. Taki bloger weźmie się za „lajfstajl”, gry komputerowe, technologie, podróże i kulinaria, bo te tematy Polacy czytają. Aby być blogerem winnym trzeba po pierwsze być miłośnikiem wina, a samo blogowanie jest do tego tylko/aż dodatkiem. Czy kisimy się we własnej niszy, jak sam to określiłeś? Może i tak, ale jak sam zauważyłeś, nawet w tej niszy za bardzo nie działamy razem. I to dla mnie jest największy ból naszej winnej blogosfery.
Dlaczego nie ma wspólnych dat publikacji ofert z dyskontów? Powodów widzę mnóstwo. Zaczynając od tego, że nie słyszałem, aby ktoś to kiedykolwiek zaproponował. Próbowałeś kiedyś Irku? Dalej, dyskonty czasami wysyłają swoje próbki bez wcześniejszego uprzedzenia blogera, przez co bloger czasami nawet nie wie, czy paczkę do degustacji dostanie, czy nie. A jak już dostanie, to czasami jest to kilka dni później niż u innych blogerów (czy to z winy dyskontu, czy z winy kuriera). Wtedy wszyscy powinni czekać na tę jedną notkę? No i przyczyna najbardziej oczywista – sprawy osobiste i zawodowe czasami po prostu nie pozwalają blogerom zdążyć na czas. Co w takiej sytuacji?
Ja kiedyś się zastanawiałem, dlaczego u mnie na blogu jest mało komentarzy od innych blogerów. Ale później zacząłem się zastanawiać, czy sam komentuję na innych blogach? Nie komentuję, bo zwykle brakuje czasu. Zwykle tylko skanuję tekst i gdy faktycznie jest coś ciekawego, to czytam post od deski do deski. Bo jak nadążyć nad 69 aktywnymi blogami (chociaż nie zgadzam się z Twoją definicją, że aktywny bloger to taki, który pisze raz na pół roku)? Jak do tego dodasz jeszcze Winicjatywę, czasopisma winiarskie oraz blogi i źródła anglojęzyczne, to jak znaleźć czas i jak te wszystkie treści przyswoić i jeszcze skomentować? Innym powodem jest to, że często nie ma po prostu czego komentować. Teksty świetnie napisane nie potrzebują komentarza. A na teksty słabe aż szkoda czasu. Może warto, żebyśmy nauczyli się pisać ciekawiej? Co to znaczy? Nie wiem, sam od jakiegoś czasu staram się zmienić styl swojego blogowania. Czy jest lepiej, ciekawiej? Na to już muszą czytelnicy odpowiedzieć.
Nie zgodzę się też z tezą, że klient w restauracji to ta sama osoba co czytelnik bloga. Ilu jest faktycznych, regularnych czytelników blogów o winie w Polsce, takich którzy czytają (prawie) każdy tekst, a nie tylko te o dyskontach? Może kilkuset? Może trochę ponad tysiąc? I to są osoby, których oprócz „didaskaliów” interesują też kwestie techniczne, jak wino zostało zrobione i czy kwasowość jest medium plus czy medium minus. Klient w restauracji często nie odróżni Caberneta od Pinota i wtedy właśnie potrzebny jest sommelier, który opowie o winie i zaczaruje klienta didaskaliami. Szczerze wątpię, czy taki klient jest stałym czytelnikiem winnego bloga. Blog o winie to blog niszowy i dlatego nie ma nic złego, że pojawia się na nim terminologia techniczna. Bo jakby brzmiały posty Szarmanta, gdyby pisząc o butach na miarę nie wspomniał o wiedenkach lub sztuperach?
Nie wiem dokładnie jak wyglądał konkurs z rozpoznawaniem win, ale chyba nie można aż tak bardzo mieć do siebie pretensje Irku. Ile razy przecież eksperci mylili się na degustacjach w ciemno, ile było badań twierdzących, że degustując w ciemno mało kto dobrze określa cenę wina? Degustacje w ciemno rządzą się własnymi prawami i jeśli nie ćwiczymy ich regularnie, to traktowałbym je jako dobrą zabawę i okazję do nauki, a nie sprawdzian naszej wiedzy i umiejętności.
Pamiętajmy, że każdy z blogerów poświęca sporo swojego czasu na swoją pasję-wino oraz na blogowanie. A blogosfera to społeczność, która ma swoją dynamikę i rozwija się oraz ewoluuje we własnym tempie. Próbujmy robić wspólne akcje, wspierajmy nawzajem swoją dobrą pracę, czytajmy innych blogerów (również tych zagranicznych), ale przede wszystkim piszmy tak, aby sprawiało nam to przyjemność 🙂
Na zdrowie!